
Dlaczego dzieci nie jedzą zdrowo? Bo my, dorośli, nie stworzyliśmy im do tego warunków
Choć temat edukacji zdrowotnej dzieci coraz częściej pojawia się w publicznych debatach, wciąż zbyt rzadko zadajemy sobie fundamentalne pytanie: dlaczego dzieci nie jedzą zdrowo? Odpowiedź, choć niewygodna, jest prosta. Nie dlatego, że nie chcą. Nie dlatego, że nie rozumieją, co jest dla nich dobre. Tylko dlatego, że my – dorośli – nie stworzyliśmy im do tego warunków.
O zdrowym stylu życia mówiły w podcaście „Liczymy się dla edukacji” lekarka zdrowia publicznego Alicja Baska i dietetyczka Marta Kostka. Ich diagnoza jest jednoznaczna: dzieci nie mają jak bronić się przed środowiskiem, które promuje otyłość, złe nawyki żywieniowe i stygmatyzację.
Dzieci nie żyją w próżni
Nadmierna masa ciała dotyczy już nawet co piątego ucznia w Polsce. Ale problem zaczyna się wcześniej – już 10–12% dzieci w wieku przedszkolnym ma nadwagę. Nie dlatego, że wybierają złe produkty, tylko dlatego, że dorośli wokół nich nie mają czasu, wiedzy lub zasobów, żeby zadbać o lepsze wybory.
W szkole brakuje spójności: na lekcji mówimy o zdrowym talerzu, a potem dziecko idzie na stołówkę i nie dostaje nawet ciepłego posiłku – albo wybiera automat z paczkowaną przekąską, bo to najszybsza i najtańsza opcja. Nawet jeśli nauczy się, co jest zdrowe, to wraca do domu, gdzie nie ma nikogo, kto pomoże tę wiedzę wcielić w życie. Albo – co gorsza – słyszy, że „te całe zdrowe rzeczy to fanaberie”.
Edukacja to nie tylko wiedza
Baska i Kostka podkreślają, że edukacja zdrowotna nie może polegać na przekazywaniu suchych informacji. Dzieci nie potrzebują wykładu o wartościach odżywczych marchwi. Potrzebują okazji, by ją pokroić, powąchać, posmakować. Potrzebują doświadczenia. Potrzebują dorosłych, którzy też jedzą warzywa, ruszają się, pokazują, że zdrowie to nie obowiązek, tylko sposób na dobre życie.
Wiedza to jedno – kompetencje to drugie. Health literacy – alfabetyzm zdrowotny – to zdolność podejmowania decyzji zdrowotnych w codziennych warunkach. A tego nie nauczymy bez dotykania jedzenia, planowania zakupów, wspólnego gotowania czy rozmów o tym, jak działa marketing, który „wkręca” dzieci w chipsy i batony z ulubionymi postaciami z bajek.
Odpowiedzialność systemowa, nie jednostkowa
Problemem nie jest dziecko z batonikiem w ręku. Problemem jest świat, który produkuje, promuje i normalizuje batonik jako przekąskę dnia codziennego. Problemem jest szkoła, która rozdaje owoce i patrzy, jak trafiają do śmietnika. Problemem są strategie marketingowe oparte na tzw. pester power – sile dziecięcej perswazji wobec rodziców.
Zrzucanie odpowiedzialności na dzieci lub rodziców z niższym statusem materialnym pogłębia nierówności. Jak mówi Marta Kostka: „To nie jest tylko kwestia wiedzy. To jest kwestia zasobów – czasowych, emocjonalnych, finansowych.” Bez spójnego systemu – od stołówki przez sklepik, po edukację kulinarną – nie damy dzieciom szansy na to, żeby zdrowo żyły.
Edukacja bez stygmy
W klasie, gdzie co trzecie dziecko ma nadwagę, rozmowy o otyłości muszą być prowadzone z empatią i ogromną świadomością ryzyka stygmatyzacji. Dzieci z większą masą ciała często już są ofiarami docinków i wykluczenia. Tymczasem edukacja zdrowotna, prowadzona nieumiejętnie, może te rany pogłębiać.
To nie znaczy, że mamy unikać trudnych tematów. Ale musimy zmienić narrację: nie „otyłość to wina”, tylko „otyłość to skutek warunków, które możemy wspólnie zmieniać”. Nie „jedz zdrowo, bo będziesz chory”, tylko „jedz dobrze, bo to daje Ci siłę, przyjemność i sprawczość”.
Co dalej?
Co możemy zrobić tu i teraz?
-
Wprowadzać zajęcia kulinarne do szkół – choćby w ramach techniki.
-
Zrezygnować z edukacji zdrowotnej jako jednej godziny w tygodniu i promować zdrowie we wszystkich aspektach życia szkolnego.
-
Zatrudniać do prowadzenia tych zajęć osoby z przygotowaniem – nie tylko pedagogicznym, ale też żywieniowym i psychologicznym.
-
Projektować stołówki, sklepiki i przerwy tak, by wspierały dobre wybory, a nie im przeczyły.
-
Uczyć dzieci krytycznego myślenia wobec influencerów, reklam i „modnych diet”.
Jak podsumowuje Alicja Baska: „Nie chodzi o to, żeby dzieci znały zalecenia WHO. Chodzi o to, żeby wiedziały, jak dbać o siebie – i żeby miały do tego realną przestrzeń.”
14 maja 2025
Udostępnij
Dołącz do nas na
Zobacz również