Dlaczego szkoła potrzebuje koloru?
Czy szkołę trzeba pokolorować? Jak odejść od przestarzałego, pruskiego modelu edukacji? Rozmawiamy o tym z Jakubem Tylmanem, pedagogiem, nauczycielem przedmiotów artystycznych, autorem książek edukacyjnych dla dzieci, twórcą nowoczesnych projektów edukacyjnych i nieszablonowych rozwiązań w edukacji.
Czy szkoła potrzebuje koloru?
Jakub Tylman: Szkoła zdecydowanie potrzebuje koloru. Teraz dominuje w niej czarny, nawet nie czarno-biały, kolor, symbolizujący przestarzały, pruski model edukacji, w obrębie którego przyszło nam funkcjonować. Na podstawie licznych badań zauważyłem, że szkoła nie kojarzy się jako miejsce przyjazne i zachęcające do nauki. Kolory, o których mówię, dotyczą nie tylko wizualnego aspektu polskiej szkoły. Oczywiście, estetyka zewnętrzna jest ważna, ale kluczowe są również „kolory” wewnątrz, trudne do określenia i wskazania. Są to emocje, relacje i inne elementy, które obecnie brakują w edukacji. Szkoła powinna być miejscem, w którym dzieci chętnie przebywają, ich drugim domem, gdzie doświadczają radości z nauki i kontaktu z innymi.
W procesie uczenia się nie chodzi tylko o przyswajanie treści z podręczników. Jeśli mówimy o „kolorowaniu” szkoły, musimy mówić zarówno o aspekcie wizualnym, jak i o tym, co wewnątrz. Oczywiście ważna jest estetyka – kolorowe przestrzenie wpływają pozytywnie na dobrostan uczniów, ukazując im wyjątkowość i przyjazność środowiska szkolnego. Szara lamperia i lastryko na podłodze przywołują obrazy dawnych, pruskich szkół. Ale kolory, które muszą przenikać przez mury szkoły, dotrzeć do uczniów, nauczycieli i rodziców, mają za zadanie zmienić postrzeganie edukacji – nie jako obowiązku do zaliczenia, ale jako miejsca służącego rozwojowi potencjału młodych ludzi.
Czy mógłby pan określić, w jaki sposób szkoły, niezależnie od tego, czy są we Wrocławiu, Gdyni czy w małej wiosce na krańcu Polski, mogą „kolorować” swoją działalność, czyli dokonywać zmian?
Zdecydowanie zaczęłoby się to od zmiany wewnętrznej, od samych nauczycieli. Kiedy opuścimy strefę komfortu, w której funkcjonujemy od lat, kiedy zaczniemy kwestionować rutynę i wprowadzimy chociażby zasadę rezygnacji z prac domowych przez miesiąc, zobaczymy jak odmieni się funkcjonowanie uczniów na lekcjach. To właśnie można by nazwać „wewnętrznym kolorowaniem”.
Można też wprowadzać zmiany zewnętrzne. Na przykład razem z uczniami odświeżyć wygląd drzwi czy klasy. Często w prostocie kryje się siła, która motywuje do dalszego działania. W mniejszych miejscowościach opuszczenie strefy komfortu i wprowadzenie innowacji może być wyzwaniem, ale warto podjąć to ryzyko. Wierzę, że nauczyciele, którzy mają odwagę do wprowadzania zmian, naprawdę mają wpływ na przyszłość polskiej edukacji. Choć nieraz decyzje „z góry” mogą być ograniczające, to w rzeczywistości to nauczyciele, będąc najbliżej uczniów, decydują o kształcie szkolnictwa. Nawet jeśli cały system byłby przeciwny, to, jak będzie wyglądała szkoła, zależy od nich.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji nauczycieli i złożoności systemu, w którym pracują. Można zrozumieć pewne braki w motywacji, gdy nie mają dostatecznych bodźców zewnętrznych. Jak przekonać ich, że warto się angażować w zmiany? Co możemy zrobić jako społeczeństwo, aby motywować nauczycieli do poszukiwania inspiracji do zmiany?
Kluczem jest przywrócenie szacunku dla zawodu nauczyciela, który w pewnym sensie został zdeprecjonowany zarówno przez pewne decyzje rządowe, jak i postawę społeczeństwa. Wielu uważa, że to zawód wybierany przez osoby, które nie powinny go wykonywać. Nauczyciele czują się niedoceniani ze względu na wynagrodzenie i brak prestiżu. Musimy przywrócić wiarę w wartość ich pracy, kierując do nich słowa uznania. Choć nie przekonamy tych zniechęconych do wprowadzania zmian, powinniśmy inspirować i motywować tych, którzy są chętni do działania, aby nie poddawali się negatywnym wpływom. Szczególnie młode osoby, które są pełne zapału, niech nie zostaną zniechęcone przez tych, którzy nie widzą sensu w innowacjach. Powinniśmy skupić się na wspieraniu nauczycieli chętnych do pracy, bo oni są w stanie przełamać bariery. Chociaż zawsze będzie grupa, która trzyma się starych schematów, możemy rzeczywiście wpłynąć na tych, którzy pragną postępu. Wielu nauczycieli, niezależnie od wieku, angażuje się w nowoczesne metody nauczania, odpowiadając na bieżące potrzeby. Musimy ich wspierać, by system ich nie przytłoczył i by poczuli, że mają w nim swoje miejsce.
A co jeśli nauczyciel faktycznie zdecyduje, że chce wprowadzić zmiany w swoim podejściu? Od czego powinien rozpocząć? Gdzie powinien szukać inspiracji do pierwszego kroku i wyboru obszaru, w którym pragnie zastosować nowości?
Przede wszystkim nauczyciel powinien przeprowadzić diagnozę swojego środowiska pracy, aby zrozumieć najbardziej palące potrzeby i wyzwania. Jestem przekonany, że w każdej polskiej szkole istnieje wiele obszarów wymagających poprawy. Kluczowe jest rozpoznanie, co stanowi największy problem dla uczniów w danej placówce. Może to być jakość relacji z nauczycielami, nieatrakcyjny wygląd szkoły, który wpływa na samopoczucie uczniów, czy też nadmierne obciążenie materiałem i pracą domową.
Oczywiście, nie ma uniwersalnej recepty na potrzeby wszystkich środowisk szkolnych. Ważne jest jednak, by nauczyciele byli świadomi specyfiki swojej placówki i wiedzieli, jakie wyzwania stoją przed nimi. To oni najlepiej rozumieją problematykę swojego środowiska i powinni dążyć do diagnozowania i podejmowania działań w odpowiednim kierunku.
Niedawno o Pana szkole było głośno, ze względu na akcję pokolorowanych świadectw pana szkole. Skąd był, wziął się ten pomysł i jakie były jego efekty?
Rzeczywiście, akcja ta wzbudziła wiele emocji. Muszę jednak zaznaczyć, że to nie był mój pomysł. Zdaje się, że w innych polskich szkołach na mniejszą skalę już wcześniej praktykowano podobne inicjatywy, gdzie nauczyciele w swoich klasach rozdawali specjalnie zaprojektowane świadectwa. Nasz zamiar polegał na tym, aby cała społeczność szkolna poczuła się wyróżniona. Media przyjęły naszą inicjatywę z ogromnym entuzjazmem. Dodatkowo zorganizowaliśmy galę rozdania świadectw w stylu Oskarów, co okazało się strzałem w dziesiątkę. To było prawdziwe święto dla uczniów. Co więcej, wiele innych szkół i gmin zainspirowało się naszym projektem i włączyło się w podobne działania. Otrzymaliśmy mnóstwo wiadomości z gratulacjami, także od lokalnych władz, które podkreślały, jak pozytywny wpływ miało to na uczniów.
Główną korzyścią było to, jak uczniowie poczuli się ważni i docenieni. Zwłaszcza ci, którzy niekoniecznie osiągają najlepsze wyniki w nauce. Dla wielu z nich był to najszczęśliwszy dzień w roku szkolnym. Chociaż tradycyjnie wyróżniamy uczniów za wyniki w nauce, w tym przypadku wszyscy dostali kolorowe świadectwa, doceniając ich wkład i to, w jaki sposób wyróżnili się podczas roku szkolnego.
Jak, według pana, powinna wyglądać edukacja przyszłości?
Marzę o edukacji, która jest dostosowana do maksymalnych potrzeb uczących się – edukacji w pełni zintegrowanej z nowoczesnymi mediami. Wyobrażam sobie szkołę, w której rezygnujemy z papierowych podręczników na rzecz ich elektronicznych wersji. Szkołę, w której nowoczesność jest normą, a nauczyciele bez wahania korzystają z narzędzi technologicznych, takich jak tablice multimedialne. Jednak poza technologią, pragnę, by była to placówka skoncentrowana na potrzebach uczniów. Szkoła, która dba o ich rozwój, wspiera w trudnych chwilach i zwraca uwagę na dobre wyniki. Miejsce, w którym uczniowie nie szukają wsparcia w anonimowych zakątkach internetu, ale wiedzą, że obok są ludzie – prawdziwi przyjaciele, gotowi towarzyszyć im na każdym kroku ich edukacyjnej podróży.
19 września 2023