Wielu z nas działa, angażuje się, dokonuje zmiany choć o tym nie mówi

Wielu z nas działa, angażuje się, dokonuje zmiany choć o tym nie mówi

O roli nauczycieli, wychodzeniu ze swoją edukacyjną działalnością do świata, pokazywaniu uczniom szerokich perspektyw rozwoju i tym, dlaczego prestiż zawodu nauczycieli jest ważny rozmawiamy z Agnieszką Janowiak-Maik, znaną w sieci jako Babka od histy.

 Co dla Pani znaczy hasło liczymy się dla edukacji?

Agnieszka Jankowiak-Maik: Myślę, że to hasło pokazuje, jak istotne są wszystkie osoby związane z edukacją, że warto jest je wspierać, umacniać ich pozycje, tworzyć sieci wsparcia i pokazywać ich znaczenie, po to by proces edukacyjny był efektywny. My wszyscy, którzy tworzymy szkołę, jesteśmy istotni i rzeczywiście powinniśmy się policzyć! Mimo że dosłowne policzenie nas wszystkich może być niemożliwe, spróbujmy oszacować, ile osób prowadzi edukację w sposób odmienny od tego, który narzuca nam dominujący dziś nurt. Często opisuje się go jako pruską szkołę, opartą wyłącznie na przemocy, sugerując, że najlepsi opuścili ten zawód. Słyszę wiele takich haseł i choć nie są one całkowicie nieprawdziwe, to również nie w pełni opisują rzeczywistość. Bo wielu z nas działa, angażuje się, dokonuje zmiany choć o tym nie mówi!

Gdyby ktoś, kto chce zacząć pracować inaczej w szkole, zapytał Panią, od czego powinien zacząć, co by Pani poradziła? Lista jest pewnie długa, ale od jakiej jednej rzeczy warto zacząć?

Powiedziała bym: zacznij. Brzmi to może banalnie i niesatysfakcjonująco, ale wierzę, że żeby coś zmienić, trzeba właśnie zacząć.

To mogą wydawać się oczywistości. Nie warto czekać, nie warto zbytnio się zastanawiać, nie trzeba uczestniczyć w milionie konferencji przed podjęciem działania. Często zdarza się, że zapisuję się na wszystkie możliwe konferencje, czytam mnóstwo książek i poradników. Byłam tak zafiksowana na uczeniu się zmian, że nie starczało mi czasu na wprowadzanie tych rozwiązań.

A prawda jest taka, że szkoła zmienia się, nasza lekcja zmienia się, gdy wykonamy choćby jeden mały krok ku zmianie. Nie ma co się bać, że nie jesteśmy jeszcze wystarczająco dobrzy, wykształceni czy doświadczeni. Jeśli zobaczymy na TikToku ciekawe rozwiązanie, choćby nową metodę czy inny sposób podejścia do tematu, warto od razu je wypróbować.

Polecam więc nie bać się zmian, a także analizować, co działa, a co nie, ponieważ edukacja jest dynamiczna. Jesteśmy ludźmi, szkoła jest organizmem żywym i może się okazać, że najlepsze teorie nie sprawdzają się w naszej sali lekcyjnej. Warto poznawać różne teorie, które mogą nas inspirować, ale równie ważne jest, aby być elastycznym i otwartym na eksperymentowanie. Nie należy się bać próbować nowości.”

Jak zaczęła się Pani podróż z wprowadzaniem zmian w edukacji i jak to się zaczęło?

Pracę zaczęłam się od tradycyjnego modelu nauczania, z którego pochodzę. Zmiana przyszła stopniowo, a media społecznościowe pojawiły się w pewnym jej momencie. Kiedy to miało miejsce dokładnie, trudno mi powiedzieć, ponieważ pracuję już w szkole od 16 lat. Pamiętam jednak pewne formatywne wydarzenie. Był to moment, kiedy odpytywałam ucznia przy tablicy. Był on bardzo zestresowany i nie był dobry z historii, co na marginesie nie ma większego znaczenia, ponieważ nie potrafił odpowiedzieć na żadne z moich pytań. Pochodzę z rodziny nauczycielskiej, gdzie empatia była zawsze obecna. W pewnego rodzaju desperacji zapytałam go o datę bitwy pod Grunwaldem, obiecując, że jeśli odpowie poprawnie, zaliczę odpowiedź. Niestety, pomylił się, co spowodowało śmiech klasy – było to dla niego złe doświadczenie, którego jako nauczycielka bardzo żałuję. Następnego dnia zdecydowałam, że przestanę odpytywać w ten sposób. Uświadomiłam sobie, że publiczne występy i odpytywanie przed klasą to dwie różne rzeczy. To było w jednym z pierwszych lat mojej pracy.

Jeśli chodzi o media społecznościowe, zaczęłam ich używać, ponieważ denerwowała mnie negatywna narracja wokół nauczycieli, mówiąca, że pracują za długo, źle i tylko narzekają. Czułam, że robię coś wartościowego, spędzałam w szkole mnóstwo czasu, co zbliżało mnie do wypalenia zawodowego. Uczniowie namawiali mnie, że mam tyle ciekawostek i powinnam spróbować swoich sił w mediach. Przykład Dawida Łasickiego, który był już aktywny w sieci, również mnie zainspirował. Dzisiaj to ja zachęcam innych, by wychodzili do sieci. Jest tam mnóstwo osób, które robią niesamowite rzeczy, ale ich praca często zostaje niezauważona poza czterema ścianami klasy. To była dla mnie ważna decyzja, która zmieniła moje życie. Poznałam ludzi, z którymi do dzisiaj przyjaźnię się i realizuję wspólne projekty.

Dodało mi to też odwagi – dziś z koleżankami budujemy muzeum historii kobiet, na o decydowałyśmy, nawet nie wiedząc dokładnie, jak to zrobić. Moje doświadczenia dodały mi odwagi i poczucia, że może nie ma rzeczy niemożliwych.

Czy pokazywanie uczniom, że nauczyciel wykonuje wiele pracy poza godzinami lekcyjnymi, ma znaczenie? Czy jest to ważne dla promowania przedsiębiorczości i zaangażowania biznesu w edukację, pokazując, że można działać także społecznie?

Uważam, że warto pokazać uczniom naszą osobowość, ponieważ to jest nasz największy zasób. Żadne szkolenie nie zastąpi tego, jaki jesteśmy w relacjach, które budujemy poprzez nasze działania i osobowość. Regularnie przeprowadzam z moją młodzieżą ewaluacje, pytając o to, co im się podobało na lekcjach, a co nie, i co uważają, że warto poprawić. Często słyszę, że to moje zaangażowanie i pasja najbardziej im zapadły w pamięć. Pokazuje to, że warto walczyć o swoje wartości.

Z jednej strony prowadzę działalność społeczną, z drugiej mam swoją firmę. Odważenie się na różne role było dla mnie trudne, ale każda z nich trafia do kogoś w mojej praktyce edukacyjnej. Kiedyś mówiłam o sobie, że jestem zwykłą nauczycielką. Jednak teraz wiem, że to nie do końca prawda; to trochę kokieteria.

Na lekcjach w szkole podstawowej, opowiadając o organizacjach pozarządowych, mogę zrobić standardową lekcję o strukturze tych organizacji, ale mogę też powiedzieć: „Mam szalony pomysł na budowę muzeum i założyłam fundację, aby to osiągnąć. Chcecie posłuchać, jak to się robi?”. To pokazuje uczniom, że ich nauczyciel jest zaangażowany i że nauka może być pasjonująca.

Myślę, że to ważne, aby pamiętali nie tylko to, czego się nauczyli, ale jak się przy tym czuli. Pokazujemy, że praca może być pasją. Możemy dyskutować o podwyżkach, ale równocześnie pokazywać, że nasza praca to coś więcej niż tylko obowiązki. Ta osobista relacja ma wpływ na młodych ludzi.

Również moje doświadczenia jako mikroprzedsiębiorczyni są interesujące dla młodzieży. Opowiadając o własnych obowiązkach podatkowych czy o różnicach między pracą na etacie a prowadzeniem własnej działalności, mogę dostarczyć im praktycznej wiedzy, która pomoże im zrozumieć, jak wygląda życie dorosłych. To sprawia, że dyskusje na temat pracy i biznesu stają się dla nich bardziej realne i ciekawe.

Czy gdyby już na studiach pedagogicznych nauczano Panią innych wartości niż te „klasyczne” w polskiej szkole, czy dałoby Pani lepszy start w pracy? Czy jednak wpływ starszych nauczycieli, których Pani spotkała w szkole na początku pracy i tak byłby dojmujący?

To świetne pytanie i nie mam na nie prostej odpowiedzi. Pamiętam, że część zajęć na moich studiach nauczycielskich była naprawdę bardzo praktyczna. Oczywiście, uważam, że program kształcenia przyszłych nauczycieli i nauczycielek powinien być zmieniony, aby zawierał więcej kompetencji miękkich, ale to nie znaczy, że nie uczyliśmy się metod eksperymentalnych czy nie poznawaliśmy innowacji pedagogicznych. Jednak miałam wrażenie, że kiedy przychodziło się do szkoły, ta wiedza jakoś wyparowywała. Przez lata byłam opiekunką stażu dla studentów i widziałam, że przychodzili i polegali głównie na prezentacjach w PowerPoint. Zastanawiałam się wtedy, co tak naprawdę jest nauczane na tych studiach. Kiedy rozmawiałam z koleżankami, mówiły, że program nie jest zły, że uczą metod bardzo eksperymentalnych, ale potem, pod wpływem strachu przed błędem, studenci wracają do bezpiecznych metod. Bezpieczna jest prezentacja w PowerPoint, bo jeśli się pomylą, mają wszystko na slajdach. Nie chodzi o to, że prezentacje w są złe, ale o to, że lekcje stają się przez to zbyt klasyczne. Wydaje mi się, że na poziomie kształcenia powinniśmy wzmocnić poczucie własnej wartości studentów, pokazać, że mogą się pomylić, a to nie spowoduje, że ktoś ukarze ich za błąd. Taki lęk przed pomyłką jest wciąż silny wśród wielu nauczycieli, ponieważ przez lata utrzymywał się paradygmat jednego źródła wiedzy.

Myślę, że kształcenie kompetencji miękkich i budowanie wiary w swoje kompetencje i zasoby byłoby bardzo pomocne. Także superwizje byłyby bardzo potrzebne, nie tylko nauczycielom, ale i studentom na praktykach, którzy często nie wiedzą, jak radzić sobie z wyzwaniami. Szkoła jest nieprzewidywalna i nie zawsze można przygotować lekcję, która zadziała w każdej sytuacji. Musimy nauczyć się podchodzić do tego elastycznie.

Co mogą zrobić rodzice, dyrektorzy, przedsiębiorstwa czy organizacje pozarządowe, aby pomóc nauczycielom i zwiększyć prestiż ich zawodu?

Z pewnością, jeśli dzieci słyszą w domu, że nauczyciele to nieudacznicy, ponieważ zarabiają minimalne wynagrodzenie i prawdopodobnie nie mają większych talentów, to nie sprzyja to budowaniu pozytywnego wizerunku nauczyciela jako kompetentnego profesjonalisty. Jest to bariera w tworzeniu zdrowych relacji. Miałam przypadki, kiedy pomyliłam punkty przy ocenianiu – zawsze pozwalam uczniom to sprawdzić. Jeśli ktoś jest nieobecny, pilnuję, aby ktoś inny jeszcze raz to sprawdził, bo często się zdarza, że mogę się pomylić. Reakcja na taką sytuację może być dwojaka: można krytykować i drwić, co osłabia postrzeganie nauczyciela jako autorytetu, a można też pozytywnie podkreślić, że sprawdzam wszystko razem z nimi, co pokazuje, że jestem otwarta na dialog i przyznaję się do błędów.

Jeżeli chodzi o wsparcie ze strony organizacji pozarządowych czy biznesu, apeluję do firm, aby angażowały praktyków – nauczycieli w prowadzenie szkoleń, warsztatów czy konferencji na temat edukacji, zamiast korzystać z usług firm zewnętrznych, które teoretycznie rozumieją potrzeby edukacyjne. Dodatkowo, widzę problem w nierównościach wynagrodzeń na konferencjach, gdzie celebryci z biznesu są lepiej wynagradzani, podczas gdy nauczycielom oferuje się występy jako formę prestiżu. To niesprawiedliwe i wymaga zmiany, aby docenić wkład nauczycieli w rozwój edukacji.

14 maja 2024

Udostępnij