Jak rodzic może radzić sobie w szkole?
Katarzyna Wolniak
Pierwszy dzień w szkole, szczególne w pierwszej klasie szkoły podstawowej, to wymagająca sytuacja dla dziecka. Jednak nie tylko. To również wkroczenie w zupełnie nowy świat przez rodzica.
Do tej pory na edukację patrzyłam z perspektywy rodzica przedszkolaków i pracy zawodowej związanej z inicjatywą Projektujemy przyszłość. Edukacja. We wrześniu stałam się rodzicem pierwszoklasistki i tym samym ja sama weszłam w nową rolę, stałam się częścią triady relacji rodzice – uczniowie – szkoła. Wyzwaniem okazało się dla mnie zderzenie oczekiwań i wyobrażeń z rzeczywistością.
Jak powinna wyglądać relacja ze szkołą?
Każdy rodzic chce, aby jego dziecko miało dostęp do edukacji, która pomoże mu stać się zaradną, odpowiedzialną i samodzielną osobą oraz by opiekowali się nim doświadczeni, zaangażowani w swoją pracę i gotowi na ciągły rozwój nauczyciele. Każdy rodzic chce być również traktowany partnersko, być dostrzeżony przez nauczyciela, mieć z nim relację opartą na zaufaniu. Oczywiście powinno to działać w dwie strony. Chciałabym jednak podzielić się punktem widzenia na to, jak według rodzica pośrednio związanego z edukacją, nauczyciel może kształtować relacje z rodzicami, która jest nie-zwykle istotnym elementem jego codziennej pracy.
Moje doświadczenia pokazują, że nauczyciele, którzy aktywnie pracują nad budowaniem pozytywnych relacji z rodzicami, przyczyniają się do tworzenia środowiska, które wspiera rozwój uczniów. Regularna, przejrzysta komunikacja powinna być inicjowana przez nauczycieli, tak by informowali oni rodziców o postępach, sukcesach czy problemach ich dziecka. Warto też pamiętać, że otwartość i gotowość na rozmowy jest kluczowa w budowaniu wzajemnego zaufania. Nauczyciele powinni zachęcać rodziców do aktywnego zaangażowania w edukację swoich dzieci, dostarczając im narzędzi i zasobów, które mogą pomóc w tym procesie. Ważna jest też empatia – pedagodzy powinni starać się zrozumieć także perspektywę rodziców.
Wyobrażenia a rzeczywistość
Łatwo jest mówić, jak powinno być. Gdy jednak wchodzi się w środowisko szkolne ze swoim dzieckiem, zaczyna nam towarzyszyć strach o to, jak będzie wyglądać rzeczywistość. Ja miałam szczęście. Trafiłam na szkołę, na wychowawcę, który od pierwszych minut traktował rodziców jak partnerów. Dobry start w naszą wspólną podróż zapewniły, wydaje się, małe gesty, jak inne zaaranżowanie przestrzeni w trakcie zebrania rodziców. Okazuje się, że można usiąść w kręgu i rozpocząć spotkanie od oddania głosu rodzicom, którzy opowiedzą o swoich dzieciach. Nauczyciel od pierwszych dni może budować mosty, a nie stawiać mury. Swoją postawą i otwartością może stworzyć z rodzicami społeczność współpracy, która ma wspólny cel.
Miałam szczęście trafiając właśnie do takiego miejsca. Ale czy powinniśmy tutaj mówić o szczęściu? W tym tkwi problem. Musimy działać na rzecz zmiany polskiej szkoły, aby sprawić by był to standard, a nie szczęśliwy traf.
My rodzice zastanawiamy się, jak przygotować nasze dzieci do przyszłości, jakie będą, gdy dorosną, i czy robimy wystarczająco dużo, aby im pomóc. Nie zapominajmy zatem, że my także jesteśmy częścią społeczeństwa edukacyjnego. Nie bądźmy bierni. Angażujmy się w życie szkoły dla dobra i szczęścia naszych dzieci.
31 stycznia 2024